Legenda o Świętym Brunonie i Dziewięcioraczkach
Jeszcze w XVII wieku w Kwerfurcie pod daszkiem zabytkowego domu pana Gebhardensa wisiał kociołek, w którym ośmioro dzieci pana Gebhardensa miało być utopione. A wszystko to działo się na początku XI wieku. Gdy żona Gebhardensa, około roku 1004, podczas nieobecności męża, brata Brunonowego, na zamku kwerfurckim urodziła dziewięcioro dzieci, przeraziła się bardzo, ponieważ jej mąż często źle wyrażał się o kobietach, które urodziły bliźniaki lub trojaczki. Nie chciał wierzyć, że te dzieci pochodzą od jednego mężczyzny. Kobiety w takich przypadkach były podejrzewane o zdrady małżeńskie. Dlatego też żona Gebhardensa przerażona liczbą urodzonych jednorazowo dzieci udała się po poradę do znajomych kobiet, które poradziły jej, aby skorzystać z nieobecności męża i bez rozgłosu, po cichu osiem dzieci utopić, a pozostawić przy życiu najsilniejsze o imieniu Burchard, który był później dziadkiem cesarza Lotara II.
Kobieta po powrocie z narady przystąpiła do działania. Poleciła służącej, aby przyniosła duży kocioł, włożyła w niego ośmioro dzieci i wszystkie wraz z kotłem zatopiła w stawie obok zamku. Staw ten od tej chwili zaczęto nazywać „wilczym stawem”, chociaż dotąd nazywał się „stawem przy kołowrotku”. Jednak wszystko stało się inaczej niż tego chciała kobieta. Podczas gdy służąca podążała w stronę stawu, po drodze spotkała św. Brunona, brata Gebhardensa. Brunon w tym czasie przebywał na terenie kwerfurckiego zamku i swoim znanym zwyczajem przechadzał się w ogrodzie i odmawiał głośno modlitwy.
Już z oddali dostrzegł służącą, która na jego widok bardzo się przeraziła i pośpiesznie coś ciężkiego dźwigając zaczęła peleryną przed nim zakrywać. Brunon zapytał ją, co ukrywa pod peleryną? Ona powiedziała, że niesie młodego wilczka. On z jej zachowania wywnioskował, że służąca kłamie, że chodzi o coś innego i odkrył jej płaszcz. Ujrzał wtedy kwilące dzieci należące do bratowej – pani kwerfurckiego zamku.
Brunon nakazał służącej, aby milczała i o tym zdarzeniu nikomu nie mówiła. Polecił jej, aby matce dzieci powiedziała, że polecenie jej spełniła i dzieci zostały utopione. Sam zaś zabrał dzieci i przy najbliższym źródle zamkowym wszystkie ochrzcił swoim imieniem Brunon. Zadbał też, aby „sieroty”, które miały stracić życie, zostały odchowane. Dwoje oddał na wychowanie do młynarza. Od tej pory ten młyn nazywał się „młynem brunonowym”. Resztę dzieci rozdał znajomym w różnych miejscowościach.
O tej sprawie nikt się nie dowiedział do chwili, gdy Brunon miał udać się z misją do Prus. Całe zdarzenie ujawnił bratu i ośmiu chłopców, teraz już dwuletnich, przedstawił i przekazał rodzicom. Można tylko wyobrazić jak wielka radość zapanowała na zamku kwerfurckim i jak wielki rozgłos to zdarzenie przyniosło św. Brunonowi.
W nawiązaniu do tej legendy, dziś na zboczu kwerfurckiego zamku, w miejscu, gdzie miał być chrzest dzieci, znajduje się piękna sadzawka z czynnym źródełkiem, obłożona płaskorzeźbą w granicie, która informuje o tym zdarzeniu. Miejsce to nie tylko posiada walor turystyczny. Uświęcona woda, którą najlepiej przeżegnać się jak z kościelnej kropielnicy, umacnia wiarę, budzi nadzieję, przywraca radość. Rodzi wspomnienie o świętych i o ich wielkich dziełach.
opracowanie tekstu:
Ks. Prałat Zdzisław Mazur Sanktuarium św. Brunona w Giżycku
rysunki uczniów Szkoły Podstawowej nr 6 w Giżycku:
Michelle Stachurska, Elżbieta Prusak, Julia Arentowicz, Nadia Bacha, Wiktoria Nocna, Jagoda Suchocka
O serwisie | | | Rejestracja | | | Logowanie | | | Aktualności | | | Nasze miasto | | | Kontakt z nami | | | Deklaracja dostępności |