Miasto powstało przy zamku krzyżackim, jednak nie była to jednorazowa lokacja na „surowym korzeniu”, ale długotrwały proces. O samym zamku wiadomo na pewno, że istniał w 1340 r. W tym bowiem roku wspomniano pierwszego urzędnika „prouisor in Loetzen” o imieniu Erwin przy okazji wystawienia dokumentu lokacyjnego dla Kiemławek Wielkich, między Barcianami a Kętrzynem. Dla tego samego mniej więcej okresu zachował się też inny dokument wymieniający zamek giżycki. Otóż wielki mistrz krzyżacki Dytrych von Altenburg dokonał podziału obszaru należącego niegdyś do Galindii pomiędzy zamki w Węgorzewie (Angirburg) a w Giżycku (Letzenburg). Należy więc wnosić, że w tym czasie nastąpiło również utworzenie krzyżackich okręgów prokuratorskich z siedzibą na nowo wybudowanych zamkach. Niestety dokument nie jest datowany, stąd można go jedynie przyjmować na lata 1335-1341, kiedy Dytrych von Altenburg był wielkim mistrzem. Na tej podstawie można przyjąć, że zamek prokuratorski o nazwie Letzen powstał najpewniej między 1335 a 1340 r. Nie bez powodu bowiem dokonano właśnie wówczas podziału administracyjnego tego obszaru. Wcześniej mogła istnieć jedynie strażnica krzyżacka za czym przemawiać może wyjątkowe położenie komunikacyjne między przesmykami oraz wzmianki kronikarskie o krzyżackich wyprawach i odwrotach przez Niegocin (1279 r.) w czasie walk z Jaćwięgami. Charakterystyczne, że pościg jaćwieski zatrzymał się przed tym jeziorem, gdy po nocy nastąpiła odwilż i nie było możliwe przejście jeziorem. Nie wykorzystanie przesmyku może potwierdzać istnienie tamże jakiejś strażnicy. Jednak żadnej informacji bezpośredniej o istnieniu tutaj grodu nie ma, brak też badań archeologicznych, które by mogły zweryfikować tę tezę. O istnieniu w Giżycku strażnicy krzyżackiej jeszcze w XIII w. opowiedzieli się dopiero nowożytni historycy. Pierwszy uczynił to Kaspar Hennenberger (1595), który przyjmował budowę zamku na rok 1285, za nim tak inni m.in. Krzysztof Hartknoch (1684). Uczynili to jednak nie na podstawie źródłowej, ale na drodze własnej dedukcji.
W późniejszej historiografii istnienie tzw. Starego Zamku w Giżycku zostało zaakceptowane. Według Maxa Toeppena (1870), który tę informację uzyskał od kapitana Wulffa, archeologa-amatora, zamek do 1455 r. stał około stu kroków bliżej jeziora Niegocin. Pierwszy zamek krzyżacki miał zostać zbudowany na: czterokątnym podwyższeniu, otoczonym ogrodami, gdzie było widać jeszcze wówczas ślady murów. W 1969 roku, w trakcie prac ziemnych związanych z budową motelu koło zamku rzeczywiście odkryto tu drewniane konstrukcje obronne. Na obecnym etapie badań trudno potwierdzić, czy były to pozostałości Starego Zamku. Zupełnie zaś pozbawione podstaw źródłowych jest przypuszczenie o zamianie miejsca zamków właśnie po 1455 r., mogło to bowiem nastąpić wcześniej (np. jeśli tutaj była domniemana strażnica krzyżacka) lub później (po zniszczeniach 1520 r.). Natomiast istnieje prawdopodobniejsza możliwość zlokalizowania Starego Zamku na grodzisku w Pięknej Górze, co może potwierdzać onomastyka, jak i odnalezione fragmenty ceramiki krzyżackiej. Szczególnie warta odnotowania jest mazurska nazwa tego obiektu, mianowicie Stary Zamek (Stare Zamek, Stari Samek) oraz przede wszystkim wzmianki z XVII w. o tych okolicach jako Alt Lötzen (‘Stare Giżycko’) lub Alt-Lötzischen Schanze (‘Szańce Starego Giżycka’). Trudno jednak dzisiaj odpowiedzieć od i do kiedy funkcjonowałby ten pierwszy krzyżacki gród.
Kolejna wzmianka o zamku giżyckim pochodziła z czasów walk litewsko-krzyżackich w latach sześćdziesiątych XIV w. W 1361 r. w zamku przebywał brat krzyżacki Henryk Beler, który wkrótce stoczył walkę z Litwinami nad jeziorem Wobel (Miłkowskim lub Ublik), zakończoną pojmaniem litewskiego księcia Kiejstuta. Następnie o zamku giżyckim wzmiankowano podczas kampanii 1366 r., kiedy to przybył tutaj szybkim marszem, wolny już po wcześniejszej brawurowej ucieczce, tenże sam książę litewski. Przemierzył on wtenczas wielki las zwany Kyrne ze strony Nordenborka (Kryłowo). Kiejstut nie mogąc najwyraźniej zdobyć zamku długo tutaj nie przebywał i ostatecznie już stąd postanowił zawrócić na Litwę.
Na przełomie wieków XIV i XV zamek nadal odgrywał istotną rolę jako ośrodek zaopatrujący wojska krzyżackie w rejzach na Litwę. Stąd niejednokrotnie rozpoczynano wyprawy w tym kierunku. Zachowały się z tegoż czasu sprawozdania o szlakach litewskich, które dobitnie to podkreślają. Z Giżycka (Leczenburg, Leczin, Leczen) biegła droga na Merecz, jak też bardziej na południe w rejon Zelwy nad Niemnem.
Niewiele wiadomo o samych okolicach zamku z tego czasu. Prawdopodobnie jeszcze na początku XV w. założono w jego pobliżu folwark krzyżacki, jednak jeszcze o niewielkim znaczeniu gospodarczym. Brakowało bowiem wtenczas w tym rejonie osadnictwa, a w związku z tym ludzi do pracy w majątku. Mógł on co najwyżej zatrudniać służbę i pracował jedynie na usługi grodu. Na zamku musiała znajdować się kaplica, do której uczęszczała nieliczna pobliska ludność. Majątek ten poświadczony źródłowo został po raz pierwszy w 1420 r. Być może też już wówczas po drugiej stronie rzeczki (dzisiaj kanału) powstało swoiste „podgrodzie” na tzw. Woli Zamkowej (Schlobfreiheit), gdzie mieszkali ludzie związani z zamkiem np. kowal, młynarz, bartnicy, bednarz i inni rzemieślnicy oraz zagrodnicy pracujący na usługi zamku, a zapewne też karczmarz.
Wkrótce powstała również Nowa Wieś („Newendorff vor Leczen”). Założono ją także po drugiej (od zamku) stronie rzeczki wzdłuż dzisiejszych ulic Nowowiejskiej i Konarskiego. Niestety pierwotny przywilej dla tej wsi nie zachował się, znamy jedynie jego odnowienie z 1475 r. Wieś musiała powstać między 1437 a 1454 r. lub krótko przed 1437 r., bowiem z tego roku posiadamy spis osad prokuratorii giżyckiej, który nie wykazywał jeszcze tej wsi. Za lokowaniem wsi w tym właśnie czasie świadczy również charakterystyczne dla tego okresu prawo magdeburskie nadawane wsiom czynszowym oraz chełmińskie sołtysom (przykładem Kamionki lokowanej w 1436 r.). Można dorzucić i inne argumenty za takim czasem lokacji: brak wolnizny, która wynosiła zwykle kilkanaście lat (więc wątpliwe by lokacja nastąpiła po 1466, a wykluczony jest czas wojny); brak imienia przy urzędzie starosty, świadczyć zdaje się, że urząd ten pełnił już potomek zasadźcy wsi nazwany imiennie w pierwotnym przywileju, to potwierdza praktyka ze znanych podobnych przykładów.
Odnowiony przywilej przez komtura brandenburskiego (pokarmińskiego) Bernarda von Balzhofena z 13 kwietnia 1475 r. nadawał wsi 60 łanów (łan = ok. 16,8 ha), z czego sołtys zwany tutaj „Starust” otrzymał 6 łanów, ale na prawie chełmińskim. Łany te musiały rozciągać się w kierunku na dzisiejsze Pierkunowo, Spytkowo oraz Bystry i Sulimy, od zamku i folwarku obszary te dzieliła rzeczka łącząca Niegocin z Wojsakiem. Z przywileju wiemy nadto o funkcjonowaniu mostu nad wspomnianą już rzeczką, o który mieli dbać właśnie chłopi tej wsi, co czynili zresztą już wcześniej. Wzmiankowany został też pleban z uposażeniem 4 łanów. Zdaje się więc, że należy przyjmować istnienie tutaj kościoła jeszcze przed wojną trzynastoletnią. Kościół zbudowano najpewniej od razu na miejscu dzisiejszego kościoła ewangelickiego, a więc nieco na uboczu od wsi. Takie usytuowanie kościoła zdarzało się jednak na terenie państwa krzyżackiego często. Nowa Wieś natomiast rozbudowywała się w kierunku zamku, czyli w rejonie późniejszego rynku, a dzisiejszego placu Grunwaldzkiego. W dokumencie tym poświadczono też wcześniejsze istnienie młyna, który leżał najpewniej przy rzeczce. W pobliżu znajdował się staw młyński, a przy nim łąki, które nadano sołtysowi. Z tego opisu można wnosić, że młyn leżał bliżej Niegocina (jeszcze przed zamkiem), natomiast wspomniane łąki rozciągały się między rzeczką a Wolą.
O Giżycku wspomniano wcześniej w czasie działań wojny trzynastoletniej. Zamek giżycki jesienią 1455 r. został zajęty, a następnie zniszczony przez aktywną wówczas ludność okoliczną (wolnych i chłopów), nastawioną antykrzyżacko, lecz po ich klęsce koło Rynu pod koniec stycznia 1456 Krzyżacy odzyskali ten teren. Jeszcze w 1459 r. zamek ponownie został zagrożony, tym razem przez Mazowszan. Można domniemywać zniszczenia także Nowej Wsi, może właśnie wtenczas zaginął oryginalny przywilej tej osady. Nic bliższego nie wiadomo o samej postawie chłopów z Nowej Wsi. Jedynie Ludwik Reinhold Werner podał w XVIII w., że jej mieszkańcy stawili dzielny opór Polakom. Nie znamy bezpośredniego źródła tej informacji (podejrzany jest nawet rok 1454), ale sądząc z zachowania okolicznej ludności chłopskiej można raczej domniemywać odwrotną postawę, tym bardziej, że zamek ostatecznie został zdobyty i spalony. Może pomylono postawę załogi zamku z sąsiednią wsią. Zamek wkrótce odbudowano, choć zdaje się, że w znacznie skromniejszej postaci. W 1507 r. wyrażano obawy co do jego możliwości obronnych. W początkowym okresie powojennym zamek przestał nawet odgrywać rolę komornictwa, podporządkowując się Barcianom (do około 1475 r.). Słabość zamku potwierdziły kolejne działania wojenne podczas ostatniego konfliktu polsko-krzyżackiego. Wówczas to Krzyżacy nie wierząc w możliwość obrony zamku, ewakuowali się do Rynu, a zamek spalili (zima 1520 r.). Wojska mazowieckie mocno dały się poznać mieszkańcom okolicznych wsi, nie wiemy jednak czy stało się to także udziałem Nowej Wsi.
Powrócę jednak do sytuacji w osadach przyzamkowych. Spisy podatkowe z początków XVI stulecia (1506/7-1512/13) nie używają już nazwy Nowa Wieś tylko Leczen. Wieś ciągle liczyła 60 łanów, z czego 4 zajmował pleban a 6 sołtys, pozostałe 50 zajmowali chłopi. Przy zamku funkcjonował młyn oraz trzy karczmy. Pierwsza karczma poświadczona źródłowo była w 1488 r., kiedy to przywilej na „nową” karczmę otrzymał Szymon Brodinski (Bredasky). Wcześniej musiała więc istnieć inna karczma, zapewne zamkowa (Amtskrug). Pozostałe dwie karczmy powstały do 1506 r., właścicielami byli Józef i Czyczke. Nie wiadomo jednak, gdzie były zlokalizowane owe karczmy, według H. Meye wszystkie leżały na tzw. Woli. Wydaje się to jednak wątpliwe. W 1518 r. powstały dwie kolejne karczmy (Skupa i Matza Gaffurta), w tym jedna zlokalizowana dokładnie „przy kościele” (Gaffurt). To zdaje się potwierdzać położenie karczem poza Wolą. Ponadto późniejsza karczma Michała Prussa, nadana przywilejem z 1561 r., ale istniejąca w 1560 r., leżała gdzieś nad Niegocinem. Być może też jakaś karczma zlokalizowana została nad jeziorem Kisajno, przy Pięknej Górze, w pobliżu wcześniejszej osady pruskiej lub krzyżackiej. Odkryto tam bowiem liczne ślady ceramiki datowanej właśnie na okres nowożytny (XVI-XVII w.), gdy tymczasem brak tutaj śladów osadnictwa w źródłach pisanych. Natomiast karczma jako podlegająca po prostu pod administrację giżycką nie musiała być w źródłach wydzielana. Jest to teza tym bardziej prawdopodobna, że leżałaby ona na szlaku do Kętrzyna. W 1563 r. było już siedmiu karczmarzy. Prócz karczmy posiadali oni na ogół jakiś dodatkowy obszar ziemi (1-3 łany; ziemi nie posiadał jedynie niejaki Lux, który posiadał tylko prawo wyszynku), ale z reguły poza terytorium posiadłości miejskich np. wspomniany Michał Prus między Bogackiem a Wronami; Matz Gaffurt między Kisajnem a Popówką, Skup między jeziorami Tryd a Wojsak. Z tego trzech karczmarzy posiadało karczmy na zasadach własności alodialnej, a więc w wolnym dziedzicznym posiadaniu. Były to wspomniane karczmy Skupa, Matza Gaffurta (przejęta przez Kerstena) i Witta (powstała w 1563 r., a pierwszym właścicielem był Kaspar Steinbrecher pisarz starościński). Wszystkie obejmowały po 2 łany zwane odpowiednio: Skopowizną, Kerstanowizną i Wittowizną. Z kolei jednak np. łany Szymona Brodinskiego należały do obszaru miejskiego, przejęte zostały wkrótce przez niejakiego Czapnika i stąd zwane następnie Capkowizną (Capnikowizną), ale zaliczone zostały w obszar późniejszego miasta.
W 1539 r. wykazano we wsi Leczen 27 gospodarzy oraz 3 zagrodników i 1 komornika. Sołectwo zostało podzielone między Schimanna Scholtza a zapewne jego syna – młodego („der junge”) Scholcza. We wsi znajdowali się już rzemieślnicy np. dwóch krawców, szewc, choć jeszcze na zasadzie dodatkowego zajęcia obok uprawy roli. Także wśród zagrodników i komornika znajdujemy rzemieślników, mianowicie kuśnierzy. Wieś liczyła 60 łanów, z których sołtysi mieli 6, pastor 4 a karczmarz Czapnik 2 łany. Pozostałe trzymali chłopi.
W 1566 r. po raz pierwszy określono osadę nazwą miasteczka (Städtlein albo Flecken Leczen). W miasteczku wykazano jednak tylko 30 zagrodników, z których każdy miał po 0,5 morgi tzw. ogrodu, w sumie więc zaledwie obszar 0,5 łanu. W tej liczbie mieściło się zapewne 17 rzemieślników, bowiem trzy lata wcześniej wymieniono we wsi jedynie 15 zagrodników. Owi zagrodnicy i rzemieślnicy musieli mieć swoje domostwa już na obszarze późniejszego miasta, najpewniej w zachodniej części przyszłego rynku, na południe od Nowej Wsi, przy drodze do Woli i zamku. Jednocześnie jednak nadal wymieniano wieś Leczen z 60 łanami. Na tych już jednak przykładach widać rozwój dawnej Nowej Wsi dający pewną podstawę otrzymania praw miejskich, powstała bowiem silna grupa rzemieślników oraz zagrodników, czyli zalążek typowych dla miasta zajęć pozarolniczych. Znalazło to też odzwierciedlenie w nomenklaturze określającej osadę jako miasteczko. Mieszkańcy zaś zaczęli zabiegać o prawa miejskie.
Prawie wszyscy dotychczasowi autorzy prac poświęconych Giżycku twierdzili, że przywilej lokacyjny Giżycko otrzymało w czasie rządów księcia Albrechta Fryderyka, gdzieś między 1573 a 1578 (w tym bowiem roku na skutek choroby psychicznej tego księcia władzę objął jego prawny opiekun margrabia Jerzy Fryderyk). Większość badaczy przyjmowało rok 1573. Przyjęty jednak na dosyć słabych przesłankach, bowiem na pewnej prawidłowości nadawania w tym czasie rocznie po jednym prawie miejskim (np. Gołdap 1570, Węgorzewo 1571, Wystruć 1572), jak też wzmiance kronikarza Kaspra Hennenbergera z roku 1573, w której określa Giżycko mianem „miasteczka”.
Koronnym jednak argumentem za przyjęciem lokacji miasta w ogóle w czasach księcia Albrechta Fryderyka był zachowany fragment, jakoby pierwotnego właśnie przywileju miasta, przechowywanego w archiwum miejskim. Według kronikarza miasta Ernsta Trinckera przepadł on podczas pożaru i zachował się tylko urywek, zresztą przez niego cytowany. Jego fragment został nadto wpleciony w zachowany przywilej z 1612 r. wystawiony przez księcia Jana Zygmunta.
Jak się jednak okazuje odpis tego rzekomego przywileju Albrechta Fryderyka zachował się w całości (!) do dzisiaj w berlińskim archiwum w zespole archiwalnym poświęconym Giżycku (Etats-Ministerium Lötzen). Jest w dobrym stanie, nie zawiera jedynie daty, choć nie jest to wcale wynik defektu tego dokumentu, o czym za chwilę. Przywilej nadawał mieszczanom prawo chełmińskie, możliwość stworzenia rady i sądu miejskiego, nadawał też herb i pieczęć. Zastanawiające więc dlaczego mieszczanie nadal zabiegali o prawo miejskie (supliki z lat 1579-1612), jak też prosili o nadanie pieczęci (suplika z 1608 r.). Najprostsze tego wyjaśnienie, to takie, że przywilej ten nie był po prostu autentyczny i nigdy nie został uwierzytelniony przez władze księstwa.
Pierwszym badaczem, który słusznie poddał w wątpliwość autentyczność istnienia przywileju z czasów księcia Albrechta Fryderyka, był Herman Gollub. Tenże niemiecki naukowiec przeglądając archiwalia królewieckie natrafił na dokument przechowywany w zasobach władz naczelnych Prus Książęcych tzw. Etats-Ministerium ze zbiorów dotyczących miasta Węgorzewa, który wyjaśnia powstanie całego zamieszania. Mianowicie na odpisie dokumentu lokacyjnego Węgorzewa z 1571 r. naniesiono odręczne notatki, gdzie w miejsce Węgorzewa wpisano wszędzie Giżycko, zmieniając jednocześnie wszelkie dane i dostosowując je do warunków giżyckich. Brudnopis ten nie zawiera też datacji. Porównując brudnopis z zachowanym rzekomym dokumentem Albrechta Fryderyka, nie ulega wątpliwości, że była to jego podstawa. Dlatego też dokument pozostał bez daty, która miała być wstawiona po oficjalnym uznaniu tego konceptu przez księcia, co jednak nigdy nie nastąpiło.
Najprawdopodobniej rzecz miała się następująco. Mieszkańcy Giżycka od pewnego czasu starający się o prawa miejskie zgłosili się do Węgorzewian (po 1571 r.) lub władz w Królewcu o dostarczenie im wzorca ewentualnego przywileju miejskiego. Tenże został następnie przepisany przez jakiegoś pisarza i wręczony mieszkańcom Giżycka, którzy przechowywali ów wzorzec w swoim archiwum i wraz z suplikacjami wysyłali go do Królewca w staraniach o prawa miejskie (do 1612 r.). Odpis znajdujący się w archiwum miejskim następnie spłonął, zachowała się zaś kopia w aktach naczelnych władz królewieckich. Po blisko 40-letnich bezskutecznych staraniach wreszcie ktoś ze sprytniejszych Giżycczan wpadł na pomysł, by wykorzystać tenże wzorzec jako oryginalny przywilej nadany przez księcia Albrechta Fryderyka. Cały podstęp uszedł uwadze urzędników królewieckich i fałszywy dokument został wpleciony w początkowe partie autentycznego przywileju z 1612 r., a następnie podpisany przez księcia-elektora Jana Zygmunta. W ten sposób swoiste oszustwo stało się faktem, choć nie powinno ulegać wątpliwości, że książę Albrecht Fryderyk, jeszcze przed swoją chorobą, musiał obiecać Giżycczanom prawa miejskie.
Przez stulecia spowodowało to jednak zamieszanie i przyczyniło się do kłopotów z faktycznym ustaleniem daty lokacji Giżycka. Wreszcie na koniec należy wyjaśnić jeszcze fakt określania Giżycka mianem miasteczka przed 1612 r. Otóż trzeba zauważyć, że pierwsze takie określenie pojawia się już w 1566 r., a więc przed panowaniem księcia Albrechta Fryderyka, przy tym takie sformułowania znajdujemy w tym czasie też dla takich miejscowości jak Szczytno, Pisz czy Ełk, które prawa miejskie otrzymały jeszcze później. Odnosiło się ono po prostu do wszystkich miejscowości, które spełniały już jakieś funkcje miejskie (targowe) lub do tego pretendowały. Na koniec należy dodać jeszcze jeden istotny argument za lokacją miasta dopiero w 1612 r., otóż w zachowanym kompletnym wykazie dokumentów wydanych przez księcia Albrechta Fryderyka nie odnalazłem nigdzie rzekomego przywileju dla Giżycka. Tak więc taki przywilej nigdy nie wyszedł z kancelarii książęcej.
Stąd nic dziwnego, że mieszkańcy Giżycka w 1579 wystąpili z suplikacją do namiestnika w Prusach Książęcych margrabiego Jerzego Fryderyka o ... prawa miejskie! Z różnych względów odsuwano rozpatrzenie ciągle ponawianych przez zdesperowanych mieszkańców giżyckich petycji. Ostatnia suplikacja pochodziła z marca 1612 (według kalendarza juliańskiego). Usilne starania przyniosły wreszcie upragniony skutek i 6 maja 1612 r. elektor brandenburski i namiestnik w Prusach książę Jan Zygmunt nadał wpierw 10 łanów lasu pod Jeziorowskimi w starostwie węgorzewskim, a 15 maja przywilej miejski. Nowy przywilej wpierw cytował wspomniany fragment rzekomego dokumentu księcia Albrechta Fryderyka. Następnie go uzupełniał, przede wszystkim nadane zostało miastu prawo chełmińskie. Miasto uzyskało również możliwość wybierania rady i sądu oraz zezwolenie na posługiwanie się pieczęcią.
26 maja tenże sam władca nadał mieszczanom zgodnie z ich prośbą pieczęć, na której miały widnieć trzy leszcze, jeden duży pośrodku i dwa mniejsze po bokach. Tak ustalono herb miasta. Z herbem związane jest pewne podanie. Otóż Wielki Elektor Fryderyk Wilhelm (1640 – 1688) będąc przejazdem w Giżycku miał otrzymać na obiad danie z leszcza tak smakowite, że uznał je za godny powód, by wynagrodzić miasto nadaniem herbu. Rzeczywistość, jak wynika z powyższego, była jednak zgoła odmienna. Z projektem herbu wystąpili bowiem sami mieszkańcy, a nadał go nie Fryderyk Wilhelm, a jego dziad – Jan Zygmunt. W następnym roku (1613) mieszczanie zbudowali ratusz, wcześniej wybrali władze miejskie, na których czele stanął burmistrz, zapewne Paweł Rudzki. W ten sposób osada stała się w pełni tego słowa miastem.
Kilka słów należy poświęcić ponownie datacji. We wszystkich dotychczasowych pracach bezkrytycznie używano dat za oryginalnymi dokumentami. Nikt nie zwrócił uwagę, że wtenczas w Prusach Książęcych obowiązywał inny kalendarz – kalendarz juliański. Przypomnijmy, że papież Grzegorz XIII w 1582 r. ogłosił wprowadzenie nowego kalendarza (odtąd zwanego gregoriańskim), który zlikwidował niedokładności dotychczasowego kalendarza juliańskiego. Wtenczas np. równonoc wiosenna przesunęła się już o 10 dni (obecnie wynosi ona w tym kalendarzu 13 dni). Postanowiono, że w 1582 r. po 4 października nastąpi od razu 15 października, stąd np. w Polsce nie było dokumentów z datami 5-14 X 1582 r.
Prusy Książęce były pierwszym państwem na świecie, gdzie triumfowała reformacja, stąd oczywiście kalendarz gregoriański nie znalazł uznania. Kraj ten stanowił jednak lenno polskie i w czasach gorliwego katolika, króla Zygmunta III Wazy, naciskano, aby Prusy Książęce przyjęły nowy kalendarz. Wreszcie w 1612 r. sejm pruski wyraził zgodę na wprowadzenie tego kalendarza, choć po długim oporze i z zastrzeżeniem, że czyni to jedynie przez szacunek dla króla polskiego, a nie dla papieża. Postanowiono więc, iż kalendarz juliański obowiązuje tylko do 22 sierpnia 1612 r., a potem następuje od razu 2 września według nowego kalendarza. Z dotychczasowych rozważań wynika jednoznacznie, że w momencie lokowania miasta Giżycka obowiązywał kalendarz juliański. Dokumenty zostały wystawione w Królewcu, więc według oficjalnego kalendarza. (Dodajmy, że ówczesny nowy książę pruski a dotychczasowy elektor brandenburski, Jan Zygmunt musiał także używać kalendarza juliańskiego, gdyż on obowiązywał w jego rodzinnej Brandenburgii). Miasto otrzymało prawo miejskie 15 maja, a herb i pieczęć 26 maja 1612 r. (według starego stylu, czyli kalendarza juliańskiego). Tymczasem według gregoriańskiego (nowego stylu) kalendarza było to 25 maja i 5 czerwca 1612 r. (nadanie lasu koło Jeziorowskich nastąpiło więc 16 maja).
Miasto urządzone na podstawie przywileju z 1612 r. otrzymało centralny punkt w postaci rynku (obecnie plac Grunwaldzki), przy którym swoje parcele budowlane i niewielkie działki otrzymali właściciele 35 łanów, czyli miejski patrycjat (północna, północno-wschodnia i południowa strona rynku). Patrycjat objął zdaje się również parcele wzdłuż ulicy z rynku do zamku (dzisiejsza ulica Olsztyńska, ale tylko do rogu z ulicą Sikorskiego). Ubożsi mieszkańcy tzw. budnicy lub pletznerzy swoje domostwa mieli najpewniej głównie na zachód i wschód od rynku. W zachodniej części były to budy za ratuszem wzniesionym w 1613 r.(od rynku po dzisiejszą ulicę Sikorskiego), zaś we wschodniej wzdłuż ulicy na Ełk (obecnie ulica Warszawska). Zagospodarowanie tej części widoczne jest już na mapie Narońskiego z drugiej połowie XVII w. Na północny-wschód od parcel miejskich przy rynku znajdowały się szopy i stodoły.
Wcześniej we wschodniej części przyszłego rynku usytuowano kościół, w kierunku północnym była uliczka, przy której znajdowała się dawna Nowa Wieś, a wówczas po prostu wioska z chłopami szarwarkowymi. Wioska posiadała 13 łanów czynszowych oraz 6 wolnych łanów należących do dwóch sołtysów, później w XIX w. zwano ją przedmieściem (Vorstadt). Między miastem, rzeczką i Niegocinem znajdowały się tzw. wolności zamkowe (Schlobfreiheit), na których powstało swoiste, lecz nieformalne osiedle – Wola. Przy tym obszar owych wolności został nieco powiększony przez urzędników zamkowych wbrew przywilejom dawnej wsi. Najwyraźniej bowiem np. obszar łąk nad Niegocinem a rzeczką należał wcześniej do sołtysa Nowej Wsi. Zresztą miasto w 1649 r. wystąpiło do władz księstwa z pretensjami o cały obszar między starą zamkową kuźnią (gdzieś u szczytu dzisiejszej ulicy Sikorskiego) a zamkiem, tłumacząc, że posiadali go od dawna, a nawet wykorzystywali. Komisja książęca utrzymała jednak ten obszar we wspomnianych wyżej granicach. Za rzeczką przy moście znajdował się zamek odnowiony w 1560 oraz 1614 r. Miał on wówczas okazałą renesansową formę, która tylko w niewielkiej części zachowała się do dnia dzisiejszego. W dole rzeczki znajdował się młyn i staw młyński. Zabudowania gospodarcze przy zamku należały do folwarku zwanego Althof, czyli Stary Dwór, którego posiadłości rozciągały się między wspomnianą rzeczką, Wojsakiem, Kisajnem, a obiema Popówkami. Przy tym obszarze swoje 6 łanów posiadało również trzech dziedzicznych karczmarzy (Wittowizna, Skopowizna, Kerstanowizna). Bezpośrednio przy zamku i rzeczce na przeciw Woli znajdował się tzw. rozgart, wolne pastwisko dla koni i innych zwierząt, później w części odsprzedany miastu; ta część znajdowała się zapewne między Wolą, rzeczką i Nową Wsią (np. obecna ul. Okrzei zwała się Robgartenstr.). Natomiast między zamkiem a Niegocinem oraz Małą Popówka rozciągały się ogrody zamkowe. Swoje ogrody posiadali też mieszczanie (rzemieślnicy) oraz zagrodnicy, najpewniej znajdowały się one między rzeczką, rozgartem a Wojsakiem, gdzie dzisiaj znajduje się również teren działkowy. Na mocy przywileju z 1612 r. miasto dla swych potrzeb mogło wznieść cegielnię i wapiennik, jednak nie wiadomo, gdzie je usytuowano, z pewnością poza granicami miasta, przy tym piec do wypalania wapna istniał już na początku XVI w. Wtenczas był jeszcze na usługi zamku, a zarządzali nim dwaj chłopi Clymcke oraz Gregor. Na Woli znajdowała się wspomniana już stara kuźnia, prawdopodobnie jak wspomniałem gdzieś u szczytu dzisiejszej ulicy Sikorskiego. Natomiast jedno ze wzgórz przy jeziorze Niegocin (w pobliżu dzisiejszego dworca PKP) stało się miejscem straceń dla przestępców, zwano je Galgenberg, tj. Szubieniczna Góra. Cmentarz znajdować się musiał przy kościele, raczej od strony Niegocina.
Nie ma niestety bezpośrednich danych o pochodzeniu pierwszych mieszkańców Nowej Wsi i Leca. Można je przyjmować jedynie na podstawie analizy nazw osobowych i fragmentów korespondencji. Już pierwsza informacja z przywileju lokacyjnego Nowej Wsi zdaje się wskazywać na polskie pochodzenie naczelnika gminy. Wystąpił on bowiem pod polską nazwą „Starust”, pewną ostrożność nakazuje tu jedynie możliwość jego pruskiego pochodzenia, bowiem Prusowie również używali tego miana. Jednak już pobieżny wgląd w nazewnictwo początków XVI w. pozwala potwierdzić polskie (z Mazowsza) pochodzenie znacznej części mieszkańców. Przykładem były typowo polskie określenia: Male Janigko; a także imiona oraz przezwiska w polskiej formie: Steniko, Jahn, Mylosch, Climcku (zapisywane przez niemieckiego urzędnika na zamku). Wiele nazw jest typowo niemieckich (Lynhart, Gaffurt, Bernhardt), ale i pod nimi kryć mogą się osoby polskiego pochodzenia. Doskonałym na to przykładem jest niejaki Hirt, który występuje również jako Pasturczigk. Kolejne wykazy ludności przynoszą jeszcze bardziej oczywiste przykłady na polskie pochodzenie osadników: Mazuch, Maczey, Mischko, Barann, Skerko, Michal, Kucharsofsky, Drugi Gnoba, Male Sdun, Chudi, Piotr. Były też oczywiście nazwy osobowe typowo niemieckie: Lorencz Fromholdt, Chrostoph Schmitner, Hanb Holthauben. Dodajmy również, że językiem urzędowym był niemiecki i cała oficjalna korespondencja odbywała się w tym języku. Mieszczanie wchodzący do władz miejskich musieli więc znać ten język, tylko czasami w urzędowych pismach znajdują się polskojęzyczne dokumenty. Trudno na podstawie samych nazw osobowych określić stosunek ludności pochodzenia polskiego do niemieckiej, wydaje się jednak, że zdecydowanie przeważała ta pierwsza. Wyjątkowo spotykamy Staroprusów i Litwinów, którzy zresztą albo musieli ulec germanizacji, albo najczęściej polonizacji. O tej ludności świadczą głównie nazwy typu Prus czy Litwin.
Giżycko było wówczas miastem rolniczym, w którym ponad połowa mieszkańców utrzymywała się z uprawy roli i zajęć z tym związanych. Chłopi miejscy i niektórzy z mieszczan uprawiali głównie zboża i hodowali bydło, trzodę chlewną. Wobec jednak małego obszaru posiadanej ziemi nie postępował proces agraryzacji miasta. Mieszczanie zaczęli się imać innych, bardziej przystających do ich stanu, zajęć tj. handlu, rzemiosła, browarnictwa. Rzemiosło szybko stało się jedynym źródłem utrzymania wielu mieszczan, wnet też zaczęły powstawać pierwsze cechy – szewców, krawców, piekarzy, kuśnierzy, sukienników i garncarzy. Kupcy giżyccy skupiali się na miejscowej wymianie, bowiem nigdy nie odgrywali dużej roli w handlu Prus Książęcych, stąd chcieli przede wszystkim zapewnić sobie przodującą rolę w zaopatrywaniu okolicy. Od połowy XVI w. odbywały się w mieście jarmarki, które stanowiły konkurencję nawet, dla silniejszego ekonomicznie, Kętrzyna. Przywilej lokacyjny miasta ustalił cztery jarmarki rocznie, ponadto każdego poniedziałku odbywał się targ na rynku (od 1690 r. w czwartki). Szczególny rozwój przeżywało browarnictwo np. w 1612 r. było 30 mieszczan z możliwością warzenia i sprzedawania piwa. Takie prawo otrzymali jedynie posiadacze parcel miejskich, czyli owych 35 łanów, inni mieszczanie mieli prawo sprzedaży tylko podczas czterech jarmarków w mieście. To zróżnicowanie prawne pokrywało się nawet ze zróżnicowaniem społecznym mieszczan, pierwszą grupę uznawano za patrycjat (Grossbürger) a drugą za pospólstwo (Kleinbürger).
autor: dr Grzegorz Białuński
O serwisie | | | Rejestracja | | | Logowanie | | | Aktualności | | | Nasze miasto | | | Kontakt z nami | | | Deklaracja dostępności |